13.09.2014

Fotomigawka sierpniowo-wrześniowa


Jesteśmy! W końcu udało mi się odzyskać władzę nad moim komputerem. Przedtem niestety nie mogłam korzystać z aplikacji do edycji zdjęć, szwankowały mi wszystkie przeglądarki, wyskakiwały jakieś alerty itp. Aktualizacja systemu z 10.5.8 do 10.6.8 i mój maczek znów mi służy. 

Zapraszam na fotograficzny skrót z ostatnich kilku tygodni.



W sierpniu w przedszkolu, w którym pracuję był czas wakacji i nieskrępowanej zabawy. Kilka razy zabrałam do pracy Hanię. Świetnie odnalazła się wśród naszych dzieci. Jak one bawiła się klockami, misiami, kolejką. Towarzyszyła maluchom podczas nauki samoobsługi w łazience i podczas posiłków. Siadała razem z resztą przy stoliku do prac plastycznych. 


Pod koniec sierpnia graliśmy z Orkiestrą na Białołęce. Hania miała tam swój pierwszy występ na dużej scenie przed prawdziwą publicznością. Nie był to zaplanowany punkt programu. Nie mogliśmy ściągnąć jej ze sceny. Prowadzący koncert docenił jej talenty muzyczne i kiedy przyszedł czas na właściwy koncert podziękował jej za support, a rozgrzana publika nagrodziła Bąbla brawami! 




Z płaczem była ściągana ze sceny. Nic nie dało tulenie, zagadywanie.... Ona chciała grać! Mój M musiał wsadzić Hankę do wózka i odjechać kawałek dalej, bo jej płacz zagłuszyłby nasz koncert...


W pierwszy weekend września wyjechaliśmy na Litwę. W piątek po południu była piękna pogoda - świeciło słońce na bezchmurnym prawie niebie. Żałowałam, że zamiast spędzić ten czas gdzieś w lesie, nad jeziorem czy gdziekolwiek w naturze, my musimy siedzieć w busie i jechać, jechać... Ponad 9 godzin jazdy i po północy byliśmy na miejscu. 


Spaliśmy około 15 km od miasta Poniewież, w hotelu, który mieści się w dawnych budynkach dworskich (stajnie, czworaki dla służby, dwór, park i stawy). Niestety zaraz po wczesnym śniadaniu odjechaliśmy do centrum miasta i nie było nam dane zobaczyć choćby jednego konia. Nie licząc tego posągu.




Naszą przewodniczką była Ruta - przedstawicielka zespołu muzycznego z Poniewieża. Zadbała o to, żebyśmy się nie nudzili. Najpierw próba, potem wystawa, po wystawie lunch.... ale jaki! Zostaliśmy zaproszeni przez członków zespołu do bardzo ciekawego miejsca. Poczęstunek składał się z lokalnych potraw, bardzo tradycyjnych i prostych. Daniem głównym były parowane ziemniaki ze zsiadłym mlekiem i skwarkami, dalej kanapki z siemieniem lnianym, faworki i piwo domowego wyrobu!


Właściciel tej chatki, w której mieliśmy przyjemność jeść to kolekcjoner - amator staroci. Zgromadził wiele ciekawych przedmiotów, ale sporej części jego kolekcji nie żałowałabym wywalić na śmietnik.. no nie lubię kurzołapów i już. 



Ciekawe czy jeszcze kiedyś Hania będzie miała okazję posłuchać muzyki z prawdziwego, starego gramofonu? 





Po mini koncercie, który zagraliśmy dla naszych kolegów muzykantów, musieliśmy śpieszyć z powrotem w okolice sceny, bo zbliżała się godzina naszego koncertu. Koło 19:00 byliśmy już po i zbieraliśmy się do wyjazdu. 

 Ostatnie promienie litewskiego słońca...

Nazajutrz skorzystaliśmy z pięknej pogody, która chyba na nas czekała! Pojechaliśmy z wizytą do Nałęczowa. 




Chciałabym móc częściej dodawać nowe posty, ale ciągle brakuje mi czasu na pisanie. Dużo pracy ostatnio mamy w przedszkolu. Rozpoczynamy rok, kompletujemy pomoce, przybory, piszemy dokumentację. W zespole spore zmiany, praca nad nową płytą, próby. W domu też sporo do zrobienia, ale przecież wiecie jak jest to nie będę zanudzać. Jak tylko minie ten gorący czas chcę znów regularnie pisać. Tęsknię za blogowaniem... Dzięki, że jesteście. 

Baj!

4 komentarze:

Aneta Sawicka pisze...

Hania mała gwiazda:) Rozbawiła mnie opowieść o jej występie na scenie;D Ach jak wy macie fajnie z tymi wyjazdami...! Tyle ciekawych miejsc odwiedzacie.
Mój Filip też lubi oglądać świat w tej pozycji,co Hania na ostatnim zdjęciu:D

Alicja pisze...

Ostatnia fota BOMBOWA!! Pozdrawiamy

Violianka pisze...

Hania tak robi bo naoglądała się z tatusiem nagrań ćwiczących Kapoeire dzieci. Na komendę "noga do góry" podnosi nogę i czasem ląduje właśnie w pozycji na czworaka. Pozdrawiamy!

Violianka pisze...

:D